W moim nie za krótkim życiu, wiele razy borykałam się z problemem wypadających włosów. Zawsze były okresy, kiedy włosów leciało więcej. Ale teraz co się dzieje, to przechodzi już wszelkie granice.. Po wczorajszym myciu jestem przerażona, dlatego postanowiłam zadziałać.
Moja akcja będzie polegała na codziennym wcieraniu kozieradki (nie będę powielała kolejnego postu, bo w blogsferze jest już o tym wystarczająco głośno, dla niewtajemniczonych polecam blog Kascysko i Anwen). Będę też codziennie łykać Biotebal i w miarę możliwości pić skrzypokrzywę. A w najbliższym czasie wybiorę się na badania. Mam nadzieję że to pomoże.
Włosy nie wyglądają na przerzedzone, ale i tak czuję, że jest ich mniej.
Na dzień dzisiejszy prezentują się tak:
Jakoś 2 tygodnie temu podcinałam i to zdjęcie zaraz po fryzjerze.
Przy okazji wcierania kozieradki w skórę głowy, będę stosowała ją również jako tonik na twarz, zobaczymy czy u mnie się tak świetnie sprawdzi jak u innych :)
Próbowałyście kiedyś takich metod? A może powinnam coś zmienić?
kozieradka u mnie tylko pomogła, trzymam kciuki żeby się unormowało...
OdpowiedzUsuńmasz piękne włosy!
Dziękuję! :*
Usuń